37. ~Somewhere over the rainbow, way up high... | sailor style | all in stripes | blue-and-white | water | wind | simply heaven

Hejho!
Witam wszystkich ciepło razem z nowym wpisem i nową energią (hurrra!)
Niektórzy są jeszcze w trakcie urlopu, inni zaś, już bezpośrednio po nim. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ja z Wami jestem zawsze - i podczas urlopu, i podczas pracy czy szkoły, bo moje poczynania na blogu możecie obserwować przez cały czas! ;)
Przede wszystkim chciałabym Wam bardzo podziękować za niesamowicie miłe słowa przy ostatnim poście. Bardzo się cieszę, że moje pomysły są odbierane w tak pozytywny sposób i że nawet dla niektórych osób jestem inspiracją. To wspaniałe wyróżnienie i wielka motywacja. Dzięki temu mam duuuuużo weny twórczej i tworzę coraz to świeższe, ciekawsze zestawy.
Próbę napisania dzisiejszego posta podejmowałam całe trzy razy. Już tłumaczę dlaczego. Otóż - stylizacja przeżywała kryzys, który opłakiwała bardzo rzewnie. Brzmi to dość nietypowo, prawda? A jednak. Za każdym razem, gdy jechałam na sesję, w tym samym miejscu zaczynał padać deszcz, przez co pogrążona w wielkim smutku, zmuszona byłam wracać od razu do domu. Ale nadzieja umiera ostatnia.
Pełna werwy ruszyłam naprzeciw całemu światu, zabierając ze sobą parasolkę i płaszcz przeciwdeszczowy - przygotowana na wszystko, zdeterminowana do działania nawet wtedy, gdyby tylko rozpętała się burza, wichura, grad lub śnieg. Mówiłam coś o moim przygotowaniu na wszystko, tak? Pomyłka. Raczej nie na wszystko. Bo to, co zdarzyło się tym trzecim razem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ku mojemu zaskoczeniu, i jednoczesnej radości, świeciło słońce. I to takie mocne, że parasolka służyła mi jedynie za ochronę nie przeciwdeszczową, a słoneczną. Do trzech razy sztuka? Po ostatnich perypetiach stwierdzam słuszność tego powiedzenia ;)
Tytuł wpisu, jak zapewne niektórzy z Was już się domyślają, też nie jest przypadkowy. "Somewhere over the rainbow, way up high" oznacza - gdzieś ponad tęczą, hen wysoko... hm, w moim przypadku można tłumaczyć to bardziej jako, że gdzieś ponad deszczem, hen wysoko, jest tęcza, która przynosi mi nowy wpis na bloga. Jak widać, nawet piosenki idealnie pasują do moich postów, hah, dlatego obowiązkowo do włączenia przy dalszym czytaniu i oglądaniu! Somewhere over the Rainbow
Outfit, który po raz trzeci przedstawiam Wam pierwszy raz, jest typowo lekki, wygodny i przewiewny - czyli posiada wszystko to, co najważniejsze w letnich stylizacjach. Ladies and gentlemen, dziś styl marynarski na salonach! Początkowo byłam sceptycznie nastawiona co do tego stylu i kolorów w nim dominujących. Być może było to spowodowane tym, że styl marynarski dostrzegałam wszędzie i wszędzie widziałam granatowo-białe/czerwono-białe paski. Fenomen sezonu.
Wszystko zmieniło się po wycieczce na strych w moim domu. Odnalazłam tam materiał w granatowo-białe paski, który idealnie nadawał się na spódnicę. Lekka przeróbka z ogromną pomocą mojej mamy i voilà - dół zestawu był gotowy. W trakcie namiętnych przeszukiwań szafy zobaczyłam crop top w czarno-białe paski, który idealnie stanowił moją "górę". Po skończeniu spódnicy nastąpiła przymiarka i w sumie nie spodziewałam się, że powstanie z tego tak zgrany duet. A jak już iść w paski, to iść w paski! Do kompletu góra-dół dołączyłam zegarek, oczywiście także paskowany. Elementami, które przełamywały tę paskową konwencję, były białe tenisówki i biała torebka ze złoto-białym łańcuszkiem.
Dobrze, a teraz to, na co czekaliście najbardziej, czyli relacja z sesji.
Wybieg modowy loading... Please wait 99%
3,2,1 go!
____________________________________________
Jeśli chcesz zobaczyć tęczę,
musisz najpierw uporać się z deszczem.
>John Green
____________________________________________
Tradycji stało się zadość - czyli jak zawsze, na końcu każdego wpisu, musi pojawić się obowiązkowo motywujący cytat. Tym razem dotyczy on bezpośrednio i pośrednio mojej osobistej, wspomnianej już wyżej, tęczy ;)
Ja uporałam się ze swoim deszczem, teraz kolej na Was.
Trzymam mocno kciuki!
~Zuuppa

Komentarze